Już od rana do bałwana
woła sroka – oskubana:
„Wiosna idzie, zbieraj graty.
Ruszaj w podróż lodowaty!
Migiem pakuj śnieg w walizy.
Już przebiśnieg, ten z donicy,
listkiem pierwszym marzec wita.
Koniec zimy – no i kwita!”
Bałwan w śnieżnej łepetynie
myśli: „Mój czas wkrótce minie,
śnieg stopnieje, mróz odejdzie.
Zmieni w wodę moje serce
słońce szybko, gdy przygrzeje.
Sroga zima – dawne dzieje!
Już na biegun iść mi pora,
kry lodowe mrozem orać,
obsiać pola śnieżynkami,
by przez lato, nie kwiatami,
lecz zamiecią wzeszły plony.
Dobre zbiory – śnieg bielony!”
I pożegnał się bałwańsko,
odszedł dumny z miną pańską.
Na odchodne rzekł przewrotnie:
„Jeśli płakać będziesz po mnie
– tej tęsknoty nic nie zmoże –
szukaj mnie w telewizorze!”
| U nas
wakacje zimowe jeszcze do końca tygodnia. Zaśnieżyło, jak na zamówienie.
Wczoraj zrobiłyśmy cztery bałwany, bo spadł idealny bałwanolepny śnieg. Nie z
każdego można go ulepić. I tak przy tym lepieniu TEN BAŁWAN wdał się w
pogaduszki z sroką, a my słuchałyśmy. |
Był raz wyżeł bardzo sprytny,
co pożyczył od wron łyżwy
i gdy mroźna przyszła zima,
wodę w rzekach mróz zatrzymał,
on nad stawem szczęścia szukał.
To nie blef, nie magii sztuka.
Wyżeł w łyżwach się gramoli,
gdzie łyżwiarzy tłum swawoli.
Chór pingwinów hożo śpiewa,
mewy wrzeszczą prosto z nieba:
„Nie łżyj wyżle, że masz łyżwy,
bo bez łyżew chodzi wyżeł.
Gdy na łyżwy pójdą wyżły –
to już koniec… będzie łyżew!”
Co się dzieje? Co za heca?
Wyżeł wszystkim to poleca.
Ćwiczy skoki, piruety.
Choć przewrócił się niestety,
już na łapach stoi pewnie
i „szusuje” samodzielnie.
Zanim mrozu trzask przeminie
będzie jeździł jak po linie.
Jeszcze szepczą niedowiarki,
jeszcze słychać głośne skargi:
„Nie łżyj wyżle, że masz łyżwy,
bo bez łyżew chodzi wyżeł.
Gdy na łyżwy pójdą wyżły –
to już koniec… będzie łyżew!”
Dziwisz się, lecz… nie ma czemu
i nie zazdrość więcej jemu.
Jak ten wyżeł wbij do głowy,
że jest zdrowy sport zimowy
i na łyżwy, lub na sanki
zabierz swoje koleżanki.
Choć mróz mocno szczypie w uszy,
nos czerwieni, niech wyruszy
cały zastęp małych chwatów,
każdy sprawność ćwiczyć gotów.
Sport od dzisiaj naszą chlubą,
a do wyżła już nie mówią:
„Nie łżyj wyżle, że masz łyżwy,
bo bez łyżew chodzi wyżeł.
Gdy na łyżwy pójdą wyżły –
to już koniec… będzie łyżew!”
| Dzieci coraz więcej czasu
spędzają przed telewizorem, lub uprawiają sporty zimowe w grach komputerowych.
Cel wierszyka - w zabawny, no może trochę absurdalny sposób zachęcić do wyjścia
z domu i ruchu nawet w mrozy. Pamiętam z dzieciństwa, że to była duża frajda
jak gromadnie spotykało się na górce, aby śmigać na sankach, ale w tamtych czasach
nie było tylu innych (wirtualnych) pokus. Ponieważ to zachęta do ruchu, to też
chciałam, aby było trochę gimnastyki dla języka. |
Kiedy ziemię śnieg przykryje,
mróz zamrozi okolicę,
głowy w czapkach, a na szyję
ciepły szalik – znakomicie
się nadaje. Rękawice
szybko załóż, botki długie,
płaszcz zimowy i wyjdź z domu,
tam – gdzie ręka mrozu skubie
śnieżną gąskę po kryjomu.
Lecą płatki – piórka gęsie,
park zaścielą białym puchem.
Jeden przysiadł ci na rzęsie.
Trzeba zrobić z nich poduchę.
Jeszcze kołdrą nakryć wszystko,
by do wiosny, w takie łoże,
spać się kładło i nie zmarzło,
śniło wiosnę, a też może:
zieleń młodą, pierwszy promień,
wietrzyk lekki, deszcz majowy;
więc te płatki, zimo, przemień
w biały komplet pościelowy.
Niech pod śniegiem śpią spokojnie:
ziemia czarna i zziębnięta,
małe trawki, kwiatki polne
i owady, i zwierzęta.
A my w mroźną noc styczniową
zachwyt w sercach poniesiemy,
zanucimy całkiem nową
kołysankę – dar dla Ziemi.