piątek, 28 lutego 2014

W MISIOWICACH MINIMISIE... (misiowanka_3)

W Misiowicach minimisie
odwiedziły smutną Krzysię.

„Co tu robić?” – myślą Misie.
Rozweselić chciałoby się
prędko Krzysię – jeszcze dzisiaj!
To jest minimisiów zwyczaj!

– Nie płacz, Krzysiu.
Dość już krzyku.
Oto lizak na patyku,
bardzo słodki, owocowy,
który daje Miś Misiowi,
gdy ma pysio smutne Misiu.
Weź go, proszę, droga Krzysiu!

Bierze Krzysia pyszny lizak.
Obok Krzysi grzecznie przysiadł
jeden minimiś – najmniejszy –
i ułożył taki wierszyk:

W Misiowicach minimisie
odwiedziły smutną Krzysię…

(i tak dalej, i tak dalej…)



piątek, 21 lutego 2014

SIEDMIODUSZKI

Chmurna jesień – pora słoty,
a wyjść z domu brak ochoty.
Nagle coś się w okno wciska,
łapką skrobie. Całe w liściach!
Błotem toto upaćkane
i się do mnie pcha nad ranem.
Kiedy tylko je wpuściłam,
to zaczęło się przymilać.

Zaraz! To nie jeden „cośiek”!
Jest ich sześć, a może osiem.
Szybko liczę – jest ich siedem,
ale czysty ani jeden!
Trzeba umyć w mig gromadkę,
jeszcze sprawdzić, czy są gładkie,
czy kudłate są te stwory?!
Może mają jakieś wzory?

Gdy się błoto pięknie zmyło,
wnet zaskoczył widok miło,
bo to były dobre duszki –
kolorowe, jak kwiatuszki.
Każdy, innej barwy, duszek
miał pod kolor swój: fartuszek,
i buciki takie tycie,
czapkę oraz rękawice…

Pierwszy cały był czerwony.
Drugi pięknie wystrojony –
wprost jak owoc pomarańczy.
Trzeci – żółty, ciągle tańczył.
A zielony, czwarty z rzędu,
czosnek zjadł i... pachniał miętą!
Piąty – mały skrawek nieba 
na niebiesko, z nudów, ziewał.
Szósty zwany był Indygo,
do akwarium wpadł i z rybą
w berka gonił się pod wodą.
Mówił, że mu kurze szkodzą.
Za to siódmy – fioletowy,
co posiadał dar wymowy,
przysiadł grzecznie na tapczanie
i rozpoczął wnet bajanie!

Mówię do nich: „Drogie duszki,
by nie zmarzły wasze nóżki,
u mnie mieszkać – aż do lata –
w niepogodę, wam wypada!”.
Przyklasnęły duszki w rączki,
podskoczyły jak zajączki,
ukłoniły się głęboko
i puściły do mnie oko.

Zamieszkały wśród zabawek,
bo tam ładnie i ciekawie,
a wieczorem, przed zaśnięciem,
co dzień robią dla mnie TĘCZĘ!

środa, 19 lutego 2014

BYĆ ŻABĄ? / O TYM JAK PRAWIE...

Na wielkim liściu (nad stawem)
przysiadła żaba w zieleniach
i skrzeczy: – Jakim to prawem
należę do żab plemienia!
Prawdziwym jestem bocianem.
Niechaj tu wyschnę i skonam,
gdy szpetnie kłamię, do licha! –
biadoli rzewnie i z cicha
łzę słoną ściera z polika.

      – Ja chcę hen, fruwać wysoko,
      na wietrze wzlecieć nad łąką.
      Na żaby z góry mieć oko.
      Oglądać „zbożowe” słonko,
      co świeci w promień ubrane
      na moje bagna kochane.

Marzenie snami owija,
już w skrzydłach piórka układa.
Za długi dziób oraz szyja,
bocianim klekotem gada.
Spełniło się wnet pragnienie:
jej życie bocianie – nowe,
w błękicie nieba latanie.

      Bez skrzydeł spadnie na głowę!

– Ratunku! Na pomoc! Tooonę!
Woda mi gardło zalewa.
Już żadnej żabki nie złowię,
jeść będę zboże i plewy!

      Tu akcji zwrot nastał szybki
      na głębi aż wprost zawrzało.
      Zbudzona przez małe rybki
      widzi, że… żabie ma ciało.

– Co ze mną byłoby, gdyby
sen spełnił moje pragnienia?
Oj! Trzeba uważać żeby
nie zmienić w koszmar marzenia.

czwartek, 13 lutego 2014

WIDZI MI SIĘ MŁYN I MISIE... (misiowanka_2)

Miały Misie widzimisię –
upiec baby chciało im się.

Pomógł Misiom młynarz Zając
ziarno mleć na mąkę białą.
Gdy dostały jej dwie miarki,
powiedziały:
– To wystarczy!

Zmełły jeszcze mak na masę.
Włoski orzech zemleć dał się.
I zmieliły – lecz pomału –
cukier w kostkach, garść migdałów.

Widzi mi się, że do Misiów,
w gości przyjdą:
wujek Zdzisio,
ciocia Klocia,
babcia Chrapcia,
stryj Pasibrzuch,
dziadek Wacław.

Będą mielić, przy deserze,
ozorami nad talerzem,
gdzie kładzione są ostrożnie
MISIOBABY WIELKANOCNE!

piątek, 7 lutego 2014

SPORT UPRAWIAĆ!

W radiu kiedyś powiedzieli
– ogłosili przy niedzieli –
że najlepsza jest zabawa,
gdy się jakiś sport uprawia.

Męczę tatę już od wtorku:
„Proszę, powiedz ile sportu
wysiać trzeba (dwa zagony?),
aby duże zebrać plony?
Jak podlewać, czym nawozić,
by wzrostowi nie zaszkodzić?
Czy od zimy, aż po jesień
przy uprawie trudzić chce się?”

Wczesną wiosną sport wysieję –
wzejdzie szybko, mam nadzieję.
Lato spędzę na pieleniu,
już nie powie nikt: „Ty leniu!”.
A jesienią plony zbiorę.
Chciałbym bardzo, aby sporo
było sportu, w nim zabawy –
by udały się uprawy!

Złożę zbiory w worków osiem,
szybko smaczną kaszę zrobię.
Będę co dzień jadł ją chętnie,
aby sportu duch rósł we mnie:
do biegania i skakania,
do pływania, w piłkę grania
i do jazdy na rowerze,
żeglowania po jeziorze.
A dokładka mnie zachęci,
by na narty też mieć chęci…

Niechaj każdy dziś się dowie
– ta uprawa daje zdrowie,
siłę, radość, moc zabawy.
Lecz brak plonów bez uprawy!