wtorek, 15 września 2015

STRASZNY PIRAT I… +



Straszny pirat wybrał się
na wycieczkę w góry.
Stary statek, szable dwie
włożył w worek bury.
A ponieważ był to chłop
krzepki jak sześć słoni –
sto mil przebiegł w jedną noc.
Nikt go nie dogonił.

Gdy na szczycie góry siadł
– łajbę z worka wyjął
i żeglował pośród chmur
mrucząc: „Jak tu miło!”.
Księżyc złowił w mocną sieć
i gwiazdek bez liku.
„Pełną beczkę srebra mam…
– napisał w dzienniku –

Dziś rzęsisty pada deszcz,
ciągle grzmi i błyska,
już wyruszyć trzeba by
na wschodnie łowiska
z kamratami… Zmylił mnie
ich wygląd zdradziecki:
groźna mina, czarny wąs –
a to aniołeczki!

Z nimi nie wybiorę się
na połów błyskawic.
Figi z makiem wolą jeść
w barze Lis kulawy.
Kogo dzisiaj zabrać mam
na wielką przygodę?
Kto rozpocznie ze mną rejs
w taką niepogodę?!”

Mieszkał w górach mały Jaś –
bał się błysków, grzmotów –
lecz z piratem w siną dal
wypłynąć był gotów.
Pozostawił krótki list:
„Do widzenia, mamo!
Sztormiak wziąłem… Nie martw się,
wrócę w środę rano”.

Pożeglował w siną dal
Jasiek wraz z piratem.
Cały tydzień ten rejs trwał,
a było to latem.
Odwiedzili króla gór
grubego Baj Baję.
Trzy ogrody miał wśród chmur –
piękne, słowo daję! –

lecz zawisła jedna z burz
nad Baja krainą.
Bał się mocno gruby król,
że ogrody zginą,
że pioruny zniszczą w mig
roślinność w skalniaku,
nie zostanie nawet liść
z ulubionych maków.

Jaś piorunów złowił sto
i zamknął w słoikach,
a pomogła jemu w tym
córka ogrodnika.
Straszny pirat głośny grzmot
złapał do butelki.
i w kantorze Górski Miś
wymienił na żelki,

a pioruny – prima sort –
na rogale z dżemem
i ogromny, nowy wór.
Co w nim było? Nie wiem.
Baj Baj bardzo wdzięczny był,
z ciasta dał im kufer –
malowany w białe bzy –
w kufrze złotą muchę.

W domu ją wypuścił Jaś,
do mnie przyleciała.
„Bzy, bzy!” – dziś na ucho mi
to opowiedziała.