sobota, 29 marca 2014

KAWKA KAWKOM…

| Dzisiaj kolejny ptasi portrecik do kolekcji. A czy wiecie, że odgłosy wydawane przez kawki to plegotanie. Wróbelki ćwierkają, a kawki plegoczą. |


Raz do kawki w gości przyszły
jej podniebne towarzyszki.
Dała kawka kumom kawkom
dzbanek kawki z czekoladką.

Ozorami kawki mielą –
że chcą tylko z mleczka bielą,
w czarnych kubkach gorzką kawę
i podaną im na ławę.

Kawka miała mleka kapkę.
Prosi wronę, swą sąsiadkę –
wrona na to, jak to wrona,
zanim coś da… najpierw skona.

Kawka przez to w wielkiej biedzie:
„Skąd wziąć mleko? Gdzie polecieć!”.
Siedzi sama smutna w trawce,
drapiąc się po siwej główce.

A kumoszki w gnieździe kawki
omówiły kawcze sprawki,
kawę czarną też wypiły,
czekoladą przekąsiły.

Gdy sparzyły dzioby gładkie
w wrzącej kawce, na dokładkę,
więcej już nie grymasiły
że brak mleka im niemiły.


piątek, 28 marca 2014

SZWY WSZY (gimnastyka dla jezyka)

| Rano dzień rozpoczynam gimnastyką. Dzisiaj ćwiczenia, na giętki język, razem z przedziwną krawcową. Zaleca się czytanie na głos, aż do rozplątania wszystkich "supełków". Miłej zabawy :) |



Krawcowa Wesz, przez sześćset dni
pruła w poszewkach wszystkie szwy,
bo zszyła krzywo poszwy z lnu,
w szarych poduszkach ponad stu.

Gdy już popruła szew po szwie,
mocno westchnęła, że już wie,
jak należycie wszystko zszyć,
aby w przyszłości nie pruć nic.

Przez sześć deszczowych, smutnych dni,
szczególnie mocną brała nić –
zeszyła w poszwach sprute szwy
ściegiem krawieckim szczwanej Wszy.




|  Zapraszam, można posłuchać idealnej recytacji Pana Bogdana Dmowskiego:
https://www.youtube.com/watch?v=vvHRYm7vLis  |

środa, 26 marca 2014

ALE PLAMA!

| Kilka dni temu robiłam pranie, za praniem. Oj, naprałam się i z namaczaniem i bez, i ręcznie i w pralce. Przyplątał się też ulubiony, ostatnio, bohater rymowanek. Przypinam więc klamerką na blogowy sznureczek to, co z tego spotkania zostało po nim. |



Do pralni „Rabsztyn”, pod Olkuszem,
przyszedł raz duszek wyprać brzuszek  
(to oczywiste –  jeśli duszki
mogą mieć głowy, ręce, brzuszki...).
Ten niewątpliwie miał mały brzuch,
choć cały biały z plamą znów.
A w sekrecie wam jeszcze zdradzę,
że oblepiony w czekoladzie.

– W jakim proszku pan się pierze,
panie duszku? Tylko szczerze!
Do białego prania proszek dać,
po raz pierwszy ducha będę prać?
Program wybrać ze wstępnym praniem,
aby mógł pan wymoczyć plamę?! – 
z drżeniem serca
praczka rzekła.

– Proszę wybielić
 brzuch wybielaczem,
byle dziś jeszcze. Ekstra zapłacę! –
powiedział duszek
patrząc na brzuszek.

I jak to duchy
 mają w zwyczaju
do pralki wniknął. Słowo wam daję!

Gdy się skończyło całe pranie,
płukanie oraz wirowanie,
a praczka pralkę otworzyła,
to zdarzyła się rzecz niemiła –
wewnątrz nie było wcale ducha.
Została tylko plama sucha,
w dodatku bardzo mocno zmięta.
O zapłacie duch nie pamiętał!

Dlatego dziś w pralni zaraz przy kasie,
jest napis. A tak go odczytać da się:

„Ducha, który z góry nie zapłaci wcale,
porządnie spiorę i... 
                                  wykrochmalę!”.


poniedziałek, 24 marca 2014

JAJKO, KURA, CZY… ?

Dziś w mojej głowie myśli wichura:
co było pierwsze – jajko czy kura?
Musiało jajo być na początku,
przecież bez niego, sami zgadniecie,
nie będzie żadnej kury na świecie.

Oj! Hola, zaraz! To nie w porządku.
Gdyby nie kury, to nici z jajek.
Jaj szukać przyjdzie w krainie bajek.
A w bajkach tylko  jajka magiczne,
albo różowe, czy też kosmiczne.

Z nich tylko zając wykluć się może
i to w buraczkach, i w złym humorze,
więc kury górą, bo znoszą jajka
które przyrządzić może kucharka.

A te zuchwałe tezy, głoszone
przy jajecznicy (z dań ulubionej),
to wprost niezręczność, bajdy i bzdury,
z których się śmieją jaja i kury.

Zgodnie już wiedzą wszyscy na grzędzie,
pierwszy był kogut! 
I zawsze będzie.



| To tak przekornie i ironicznie bardziej, i nie wiem czy dla dzieci też się nadaje... może starszych. |

piątek, 21 marca 2014

KALOSZE... POPROSZĘ! +



Duch pewien spod Łodzi
w kaloszach nie chodził.
Podmokłe miał lochy,
a katar tak srogi,
że kichał jak salwy 
armatnie.

Turystów odstraszał,
co z Piły i Reszla
na zamek przybyli,
lecz w nim ani chwili
nie chcieli pozostać –
bo strasznie.

Dyrektor szczerbaty
kładł w uszy kłąb waty.
„Z tym Duchem co zrobić,
by wreszcie zarobić?!” 
– okrutnie się martwił
i głowił.

Aż pomysł gotowy
sam wpadł mu do głowy:
„Nie pachnę dziś groszem,
lecz kupię kalosze!” 
– i pognał do Łodzi
na „łowy”.

A odtąd kichaniem
nie straszy już zamek.
Turystów czterystu
zjawiło się w mig tu.
Dyrektor szczęśliwy
nareszcie!

Ten Duch, choć nie znosi,
kalosze wciąż nosi.
W opowieść tę chcecie 
– to wierzcie…

niedziela, 9 marca 2014

W ZDROWYM DUCHU

W plamach chory Duch (niewielki),
chociaż mama ostrzegała,
wpadł niechcący do butelki
mleka – co na półce stała.

Zmoczył nóżki, zmoczył brzuszek.
Cały pobladł (to ze strachu).
Chciał czym prędzej z butli uciec
i się znaleźć w ciemnym lochu.

Babcia przyszła, garnek wzięła,
miała mleko zagotować,
lecz krzyknęła: „Wielkie nieba!
Kto to taki tu się schował?”.

Wyłowiła nieszczęśnika
i szybciutko wysuszyła.
Patrzy, a już z Ducha znika
czarna plama. To jest siła!

Wreszcie czysty z każdej strony,
białą głowę ma i szyję,
i szczęśliwy, wyleczony
w kuchni mleko z miodem pije.

Nawet kożuch, ten na mleku,
teraz w jego menu gości.
A choć skończył Duch pięć wieków,
to ma mocne, zdrowe…       
                                  KOŚCI!

czwartek, 6 marca 2014

W SZCZEBRZESZYNIE | limerykando

Przemysław Chrabąszcz (ten w Szczebrzeszynie),
wciąż moczył odnóża w parafinie.
„Niedobre mam wieści,
za bardzo pan chrzęści”
– rzekł lekarz – „po kuracji to minie”.

ŚLIMACZE NOGI | limerykando

Do stonogi rzekł ślimak, na drodze:
„Moja droga, ja ciebie ozłocę,
tylko na barana
wieź mnie ukochana,
bo mieć chciałbym stunogą karocę”.

wtorek, 4 marca 2014

TO JA, PIES!

To ja – miły, grzeczny pies,
podam łapę, jeśli chcesz.
Szczeknę „hau!” – to znaczy „cześć!”.
I ogonkiem merdnę też.

Chcę: przy nodze, iść przez park;
aportować, gdy dasz znak;
mieć porządną, własną smycz;
w ciepłym kącie miło śnić.

Zawsze pełna miska – wiedz – 
to dla psa jest ważna rzecz.
A na deser kości dwie
chętnie zjadłbym. Czemu nie!

Lecz najbardziej (z marzeń psich)
chciałbym byś mnie zabrał dziś,
bo bez pana smutno, źle
i jest pieskie życie psie!

Hau!