niedziela, 29 grudnia 2013

DUCH W ZAMKU

W listopadzie, o poranku,
patrzę – siedzi duch na ganku
roztrzęsiony i zziębnięty.
Sine uszy ma i pięty,
a do tego kicha z cicha,
bo mu katar nos zatyka.

Pojękuje, stęka, kwęka:
„Żyć bez domu – straszna męka!
Mroźna zima już się zbliża,
jak zamarznę, to na łyżwach
jeździć po mnie będzie można.
Perspektywa dość żałosna!

Stara szopa, jakaś wieża,
kąt na strychu! Będę leżał
tam spokojnie całą zimę –
i poczekam aż mróz minie.
Czasem tylko zachroboczę,
o północy w czarne noce”.

Żal zrobiło mi się ducha,
mówię głośno: „Duchu, słuchaj!
Mam dla ciebie propozycję:
dobry zamek. Możesz skryć się
w nim na zimę, aż do wiosny –
w mig poprawisz stan okropny
swego zdrowia. Ja z radością
przyjmę ciebie. Bądź mi gościem!”.

A duch powstał pełen gracji
(dał tym popis lewitacji)
i zamieszkał o poranku
tuż pod klamką 
– w mocnym zamku.



| ...ale w czerwcu, tak o brzasku,
przeniósł się do zamku...
                                   z piasku!

Mocno, ten duszek, kusi, że drugi wierszyk napisać się musi :)  To zadanie na nowy rok, muszę się pilnie wsłuchiwać we wszystkie chroboty dobiegające z zamka. Liczę na podpowiedzi, może opowie gdzie chciałby mieć ten zamek z piasku. |

niedziela, 15 grudnia 2013

MAGIA ŚWIĄT +



Śnię, a może mi się zdaje?
Przecież widzę to przez okno!

Z nieba lecą mikołaje
w noc grudniową, w noc radosną
–  każdy z brodą i w czerwieni,
z ciężkim workiem na ramieniu.
Lecą, jakby ktoś przemienił
w mikołaje płatki śniegu!

Tak wirują zamaszyście,
z wiatrem tańczą lekko walca.
Śnieg srebrzyście wokół skrzy się.
Zerkam w okno i na palcach
liczę desant pokojowy
– okolicę przykrył całą –
i zaśnieżył moją głowę.
Czary mroźne w niej działają!

Już na ziemię wszyscy spadli,
otrzepali swe ubrania.
Zabrzmiał dźwięcznie dzwon w oddali,
do podróży dał wezwanie.

Renifery – wprost do dzieci –
ciągną sanie, w nich prezenty.
Mikołaje uśmiechnięci,
wyśpiewują w głos kolędy.

A za oknem mróz i biało,
pierwsza gwiazdka lśni na niebie.
Do mnie MAGIĘ ŚWIĄT przywiało.
Wejdź i ogrzej się jej ciepłem!

piątek, 6 grudnia 2013

GDZIEŻEŚ TY BYWAŁ… +



„Nie pasuję tutaj wcale
– wszystko wkoło śnieżnobiałe –
ukarała zła królowa,
teraz się za braćmi chowam.

Tylko niedźwiedź, ten polarny,
mojej gorzkiej słucha skargi.
Lis poczciwy dobrym słowem
ściera słonych łez połowę.

Nad tym stanem jak nie płakać –
czarny bałwan, ale draka!

Gdy powieje, już niedługo,
wiatr północny – śniegu sługa –
mnie i braci w świat poniesie,
wszędzie zima będzie przecież.

Z nami srogi mróz przyleci
na podwórka, a tam dzieci –
czy polubią mnie takiego?
Bałwan czarny – wron kolega!”

Tu renifer chrząknął głośno:
„Dość! Piosenkę skończ żałosną,
boś nie bubel wiatrem szyty,
ale bałwan znakomity.
Nie jak wyrób z Chin – masowy,
ale produkt wyjątkowy!

Wśród bałwanów całej zgrai
to ty jesteś krukiem białym”



*
Białe kruki – tak między nami,
to jest rzadkość nad rzadkościami.
Gdy go znajdziesz, nie martw się wcale,
możesz chodzić w glorii i chwale.


wtorek, 26 listopada 2013

NAJPYSZNIEJSZE SZCZĘŚCIE

Babciu, babciu – zobacz, jadę!
Na wycieczkę, na zabawę!
Auto (pudło kartonowe)
mruga światłem kolorowym.

Dzisiaj sama je zrobiłam.
Czybyś była taka miła
i kanapki dwie, na drogę,
spakowała dla mnie? Proooszę.

Gdy dojadę do Bajkowic,
chcę w jeziorze rybkę złowić
– całą złotą. Do spełnienia
powiem rybce trzy życzenia…

Jak z wycieczki już powrócę
dam ci, babciu, świeżą różę
– śnieżnobiałą, niezwyczajną,
taką, która pachnie bajką!

I przywiozę żywą wodę,
abyś znowu była młoda
oraz kurkę samograjkę
– będzie znosić złote jajka.

A na koniec cię poproszę,
abyś zjadła pyszny orzech,
w nim jest skryte wielkie szczęście
– SŁODKI CAŁUS, ten ode mnie!


| Taka rymowanka na występy przedszkolne i nie tylko, laureczka. Może też być dla ♥ MAMY, łatwo zmienić (dla mamy „znowu młoda” zamiana na „zawsze młoda”) | O kurce samograjcie z wierszyka Jana Brzechwy można przeczytać: http://www.wierszolepek.blogspot.com/2013/07/na-wyspach-bergamutach-jan-brzechwa.html |

poniedziałek, 11 listopada 2013

ŻÓŁW JEREMIASZ I ŻABY | bajka z Żabistanu

Na polanie w Żabistanie,
pośród perzu, żółw Jeremiasz
znalazł lokum – cud mieszkanie –
chociaż drzwi i okien nie ma.

      Po sąsiedzku, żab drużyna
      chyżo skacze i rechocze.
      Gdy zmierzch – bal się rozpoczyna
      i w najkrótsze w roku noce,

żabie harce i swawole
rozbrzmiewają pod burzanem.
Trzeba oko mieć sokole,
aby dojrzeć żabi taniec.

      Zewsząd zbiegły się żurawie.
      Dźwięczy żwawo koncert życzeń
      dla żab, które żują w trawie
      zżęte żyto… znakomite!

A o brzasku – cisza, spokój,
bo obżarte żytem żaby,
w brzuchach ptaków wieczny pokój
już znalazły po zabawie.

      Żółw Jeremiasz nie zazgrzyta
      zębem szóstym oraz trzecim.
      Nockę prześpi na pokrzywach –
      nawet kiedy księżyc świeci.

Tylko czasem załka z żalu,
w noce chmurne i samotne,
wspominając, jak na balu
brzmiał radośnie żabi koncert.

      Później zliże żur z talerza
      i pięć kropli żołądkowych.
      W dzień wybierze się do jeża
      kupić: maść od bólu głowy,

na strzykanie pod skorupą –
sok z żeń-szenia, proszek na wszy,
gorzki syrop. Brr! Nie lubią
żółwie pić go, lecz wystarczy

      jedna dawka – ciut-ciut, krztynka
      na łyżeczce – i się stanie…
      zabrzmi z żarem obok krzaczka
      głośne żółwie…
                               rechotanie!


***
„Gdzie jest morał?!” – krzyczysz grzmiąco
rozżalony czytelniku.
Gdy przepiszesz wiersz, choć raz – to
wnet go ujrzysz w zeszyciku!

środa, 23 października 2013

NUDNA NUDA

Cicho i sennie, na dworze pada,
nie cieszy lizak ni czekolada.
Nuda się snuje po wszystkich kątach.
Nie chcę się uczyć! I nie chcę sprzątać!

Co by tu robić? – zapytam mamę.
Kiedy tej nudy koniec nastanie?
Może dla lalek szyć kapelusze,
albo do innej pracy się zmuszę?

A nic się nie chce, wszystko tak męczy,
marudzić trzeba, innych zadręczyć:
Wymyślcie prędko nowe zabawy!
W jakie gry zagrać?! Jak nudę zabić?!”.


Też nie przegania jej żadna rada
(nuda, tej nudy największa wada),
lecz gdy przemienię się w czytelnika,
przy dobrej książce, najszybciej znika!

sobota, 12 października 2013

PAŹDZIERNIKOWA WYSYPKA +





W przedszkolu cisza, jak makiem zasiał,
nie psoci Irka, Mirka ni Zosia.
Jesień za oknem i deszcz liściasty
zaliścia drogi, na klombach astry.

Czemu tak cicho, przecież wre praca?
Basia kasztany w dłoniach obraca,
patyczkiem krótkim zaraz dwa złączy.
O! Wyszedł Basi zgrabny zajączek.

A Stasio, chociaż taki malutki,
z kasztanów robi trzy ufoludki
 –
Olek żyrafę, Ola skrzacika,
Piotrek konika, co chyżo bryka.

Trwa epidemia październikowa
KASZTANOWICA – brr! – KASZTANOWA.
Skutkiem tej bardzo dziwnej choroby
jest wysyp…
                    ludków
 tych kasztanowych.



| A na zdjęciach kasztanowe figurki, które zrobiła Rymcia - bardzo fajna zabawa na jesienne wieczory. Figurki smoków kasztanowych można zobaczyć tutaj: http://smok-blog.blogspot.com/2013/10/smoki-dory-2-kasztanosmoki.html |












 

czwartek, 10 października 2013

DO KRAINY CZEKOLADEK!

Tato, tato! Gdy będę już duży,
taki jak ty i mój dziadek,
to zabiorę was w daleką podróż,
do krainy czekoladek.

Pojedziemy parowym pociągiem,
ja zostanę maszynistą
i za linkę, od gwizdka, pociągnę.
(Zaraz odjazd! Wsiadać! Szybko!)

Pożegnamy dworce kolejowe,
semafory i rozjazdy.
Objedziemy w nim świata połowę
(w taką podróż – chciałby każdy).

Naszym celem – najpiękniejsze góry
pralinkowe i z nugatu,
mądry mieszka tam Piernik Pan, który
jest oblany czekoladą.

Białym lukrem błyszczą wszystkie szczyty,
karmelowy potok płynie.
Migdał w kremie wanilii ukryty
czeka na mnie w tej krainie.

Kiedy pociąg dojedzie do celu
– zagwiżdżę na powitanie.
Wśród słodkości, smakołyków wielu,
huczna uczta wnet nastanie.

Dla mnie kubek kakao gorący
i z orzechem czekoladkę
poda Piernik Pan na tacy lśniącej
i dwa ciastka na dokładkę.

Załaduję (po brzeg) wagoniki,
jak pudełka bombonierek.
Z kolegami podzielę się wszystkim,
zostawię sobie niewiele,

a gdy wrócę do domu szczęśliwy,
z kraju pysznych czekoladek –
będzie szkoda każdej słodkiej chwili.
Jeszcze kiedyś tam pojadę!

***
Ale wtedy, wszyscy moi mili
(co czytacie teraz wierszyk),
chcę, abyście ze mną wyruszyli…
Odzyskacie humor… lepszy!





| Wiersz z dedykacją dla Tomka z Marzycielskiej Poczty, który uwielbia pociągi i chce zostać maszynistą. |

sobota, 5 października 2013

DO KOGUT(K)A!

Pisała kurka pazurkiem
list do koguta, a piórkiem
z ogona błędy ścierała.
Prosiła kura (ta mała),
by trochę ciszej piał z rana,
bo ona jest niewyspana.
Gdy świt, z kurami już wstaje,
dlatego jajek nie daje.

List był na ścieżce w ogrodzie,
tam gdzie pan kogut (jak co dzień)
wygrzebać stara się z błota
tłuste dżdżownice. Pychota!

Gdy napisała już wszystko,
skrobnęła imię, nazwisko:
„Koko Kokoszka z podwórka
– ta, co złociste ma piórka”.

Kogutek zapiał po cichu:
„Najmilsza kurko w kurniku,

dżdżownicę ciągnę tak grubą,
jak kluska nadziana muchą.
A, co do listu twojego –
przeczytam go dnia innego”.

I kurce podał przysmaczek,
zjadła, bo jakby inaczej.
Siadła na środku tej ścieżki
i złote jajko w kropeczki
zniosła wielgachne jak góra.
A w liście tym co?
                            
Dziuuuuura!

poniedziałek, 30 września 2013

STRASZNY STRACH +



Wkoło ciemno, czarna noc,
odszedł dzień, już rządzi mrok,
a pod łóżkiem:
„Bum!” i „Bach!”.
To rozrabia straszny strach?

O podłogę głośny:
 „Stuk!”.
Słychać jakby tupot nóg.
Coś kapciami szura:
„Szur”.
Może to jest duży szczur?

Może potwór, co ma brzuch,
taki wielki jak wór snów,
w którym trąba jakaś gra
albo bębny dzikie dwa?


Lub z Afryki groźny lew
ryczy tak, że mrozi krew,
ale ja nie boję się.
Wiem, że on nie pożre mnie.


Bo tu mieszka dobry skrzat,
który stracha w kaszy zjadł.
Szczura przegnał, tam gdzie pieprz…
O potworze mogę rzec,


tylko tyle, że on znikł,
gdy powiedział skrzat:
„A kysz!”.*
Jak balonik, zły lew pękł
i niestraszny żaden dźwięk!

Tylko skrzatek, miły druh,
za harmonię łapie znów,
kołysankę ładną gra.
Już zasypiam:
„Cicho sza”.





*lub druga wersja tego wersu:
kiedy kichnął skrzat: „A psik!”.

sobota, 28 września 2013

W CIASNEJ BUDZIE… +



W ciasnej budzie, zbitej z desek,
mieszkał bardzo mały piesek,
a z tym pieskiem – daję słowo –
rudy kotek, a tuż obok,
w białym domu (pod schodami)
szara myszka z myszątkami*.

     Piesek miał na imię Fafik,
     
     głośno szczekał i potrafił:
     podać łapę, aportować,
     pięknie służyć i od nowa
     prezentować wszystkie sztuczki,
     chociaż taki był malutki.

„Na swój występ, w szopie z desek,
prosi wszystkich mały piesek,
a z tym pieskiem – daję słowo –
rudy kotek, który nową
pieśń odśpiewa razem z wami
w chórze, z myszką, myszątkami.”


     – afisz ten na płocie wisiał,
     a przy szopie pusta misa
     zachęcała zacnych gości,
     by wrzucili choć po kości,
     albo jajka (dwie, trzy sztuki),
     dla artystów, bo to zuchy.

A w tej szopie wielki rwetes,
zaraz występ mały piesek
rozpoczyna. Daję słowo!
Rudy kotek stoi obok.
Już się pięknie wita z nami,
wraz z szarymi myszątkami.


     Ze czterdziestu przyszło gości.
     Pies do kota mówi: „Proś ich!
     Niech usiądą, gdzie kto może,
     byle w szopie, nie na dworze,
     bo tam widać czarne chmury –
     błękit nieba już zasnuły”.

W starej szopie, wśród owieczek,
siedzi: jeż i kaczek dziesięć,
indyk, kogut – daję słowo –
stadko wróbli, koza z krową,
jest i kura z kurczętami
i mysz szara z myszątkami.


     Na widowni wybuchł aplauz,
     kiedy pies przez obręcz skakał,
     gdy podawał łapę prawą,
     wszyscy głośno rzekli: „Brawo!
     To jest sztuka, kunszt nad kunszty.
     Gratulacje psu więc złóżmy”.

I w tej szopie, za modrzewiem,
skończył występ dzielny piesek.
Brawa gromkie – daję słowo –
tak wyraźnie słychać obok
mego domku, gdzie czasami…
mieszka myszka z myszątkami.



| *„Myszątka” Ewa Szelburg-Zarembina - myszątka z tego wiersza stanowiły inspirację dla tej rymowanej mini-bajeczki dla młodszych dzieci |

środa, 25 września 2013

CZARNY +



Mały sekret dziś zdradzę
(tylko, proszę, nie śmiej się),
„czarny potwór” przychodzi,
kiedy w nocy mocno śpię.

Ale zamiast mnie straszyć
i w potworną spętać nić,
on o mleku wciąż marzy,
złotym okiem w mroku lśni.

Tak cichutko, na smutki,
kołysanki mruczy dwie,
a jest taki mięciutki,
że go głaskać ciągle chcę.

Jak za uchem go drapię,
głośno kicha tak: – A psik! –
kładzie się na kanapie
i w kłębuszek zwija w mig.

A na imię ma Znajda.
Fajny z niego jest też gość,
ale czasem w złość wpada,
wtedy trochę mam go dość.

Gdy się do mnie przybłąkał,
latem, w pewną ciepłą noc,
to był taki malutki –
jakby myszka, a nie kot.

Chociaż taaaaaki jest wielki
(dzisiaj ma już lata dwa)
– łasi się i je z ręki.
Nasza przyjaźń ciągle trwa!

poniedziałek, 9 września 2013

DAJĘ SŁOWO JEST JESIENNIE I ZAGADKOWO...

Choć kolczaste na nich suknie
– bardzo chętnie je zbieramy.
Kiedy wiatr jesienny dmuchnie
spadną liście i (?…)

***

Świat maluje Pani Jesień,
na czerwono i złociście.
Na brązowo też jej chce się
pomalować wszystkie 
(?…)

***

„Ma kapelusz w kropki? Gładki?”
„To muchomor! To prawdziwek!
Wiem, bo tylko zbieram – z dziadkiem –
do zjedzenia dobry 
(?…)

***

Czarna chmura? O, już pada!
Ja się zmoczyć nie pozwolę.
Nie chcę kąpać się, jak żaba
– schowam się pod 
(?…) 

***

Na podwórku wielka powódź,
bo kałuża jest jak morze.
Przejść się nie da, nawet wokół
– tu potrzebne są 
(?…)

***

Już wakacji nastał koniec.
Wietrze wiej i szybko przemień
– zanim w bieli świat utonie –
barwne lato w złotą 
(?…)



|  Mam nadzieję, że odpowiedzi dopowiadają się same. Ale jeśli się nad nimi biedzisz tu masz na wspak odpowiedzi: ( ynatzsak / eicśil / kebyzrg / melosarap / ezsolak / ńeisej ). 
Są też zimowe zagadki DAJĘ SŁOWO, JEST ZIMOWO I ZAGADKOWO...  http://rymcym.blogspot.com/2013/01/daje-sowo-jest-zagadkowo-i.html   |

piątek, 6 września 2013

W(FRRR)ÓBLE

Co za raban, coś tu ćwierka?
W gąszcze bluszczu szybko zerkam,
a tam: mama, babcia, tatko
– szarych wróbli całe stadko.
I tak budzą mnie co rano,
ledwie świta, wciąż to samo!

Głowa pęka od ćwierkania,
byle dotrwać do śniadania!
Wtedy wróble – frrr! – odlecą,
szukać ziaren, gdzieś za rzeką.

Gdy już znajdą dyni pestkę,
albo smaczny okruch chleba
– zaspokoją brzucha chętkę –
wróble wiedzie radość wielka.

W lot wyskoczą szarą zgrają,
nie pozwolą spać robalom.
Zaćwierkają, zafurkoczą,
na jabłonkę z gruszy skoczą
i ślimaki strącą z liści.
Czy to pościg? Czy to wyścig?

Wypluskają się w kałuży,
albo kąpiel wezmą w piasku,
aby pióra swe zanurzyć
w młodej nocy szarym blasku.

Wypryskane snu perfumą,
zmierzchem siwym, w letnią porę,
już do stracha szybko fruną,
na… wystawny podwieczorek.


niedziela, 1 września 2013

LATO U BABCI

Co roku u babci wakacje spędzamy.
Choć czasem nam tęskno do taty i mamy,
tu zawsze jest miło, czas się też nie dłuży
i można się nawet wytaplać w kałuży –
z kotem muchy łapać, z psem za kurą biegać,
albo wspiąć się szybko na sam czubek drzewa;

popływać w jeziorze, upleść wianki ładne;
znaleźć złotą gwiazdkę, gdy na pole spadnie;
z wiatrem ptakom pióra poukładać w locie,
a gdy mży i pada, schować się pod kocem
i babci bajania słuchać aż do rana.
(Choć ma dużo pracy, znajdzie chwilę dla nas.)

Gdy się wybiegamy na lipcowej łące,
poprosimy babcię o bułki pachnące,
obsypane makiem, chrupiące, rumiane.
Zjemy je w ogrodzie, przy stole w altanie
Popijemy mlekiem ciepłym, wprost od krowy,
osłodzonym trochę miodem akacjowym

A gdy lipiec minie, ja i moja siostra,
u kochanej babci chcemy jeszcze zostać! 

| *lipiec, albo sierpień - jak kto woli :)

środa, 28 sierpnia 2013

ZAPACHY LATA

Babcia robi smaczne przetwory,
a ja chcę na chłodne wieczory
zawekować zapachy lata:

czarnych jagód (w lesie zebranych)
i poziomek – słodki aksamit;
mokrej łąki, ukryty w kwiatach;

dzikiej plaży, słońcem rozgrzanej,
i przygody, która w nieznane
nas zabiera, na koniec świata;

miły zapach długich wędrówek,
tam gdzie wiedzie szlak leśnych mrówek
– razem ze mną, mama i tata.

Kiedy deszcze z pluchą przybędą,
w swoim domu będę na pewno
(choć z jesienią nuda tam wpada)

i otworzę jeden słoiczek,
aby wszystkich uraczyć skrycie
wspomnieniami ciepłego lata.

niedziela, 25 sierpnia 2013

BAŁWANY Z MORSKIEJ PIANY

Piach już z wodą jest zmieszany.
Dobre błoto!

                   Zaczynamy!

W dzień upalny – z morskiej piany,
dzieci lepią dwa bałwany.

Jeden gruby jest, a drugi
nos ma taki, taki długi.
Jak Pinokio, kłamać lubi!
Szybko rosną z piasku brzuchy!

Mają (w muszle i kamyki)
zdobne suknie, naszyjniki
z trawy morskiej – jeden krzywy,
drugi długi. No i z nikim

(z piasku smyki), na tej plaży,
gdzie im słońce głowy parzy,
nie gadają, bo na twarzy
krem, ten z filtrem, już się zwarzył.

Przyjdą fale, zmyją brzuszki
– ach, ich żywot, taki krótki –
tylko muszle i kamuszki
pozostaną, jak okruszki.

Inne dzieci przyjdą pieszo
i podepczą, piach przeczeszą.
Mewy, w górze wnet zaskrzeczą:
„Bałwan nie jest trwałą rzeczą!”

Lecz nazajutrz, z morskiej piany
wyjdą nowe dwa bałwany:
„Latem, kiedy upał z nami,
znów na plażach zawitamy!”

środa, 14 sierpnia 2013

PIŁKA +




Skacze piłka na plaży,
taka biała, dmuchana.
Być chmureczką się marzy
tej piłeczce od rana.

Więc ją rzucam wysoko,
aż dosięga do nieba
i się kłania obłokom,
jak rybitwa czy mewa.

Już w zawody z ptakami,
ciepłym wiatrem nadmorskim,
leci ponad falami,
pełna obaw i troski:

Czy gdy spadnie do morza,
ktoś ją szybko wyłowi,
aby mogła raz jeszcze
podniebnemu tańcowi

oddać serce dmuchane,
przystrojone w szum fali
i bieluśką falbanę,
co lśni na niej w oddali?

Lecz już w ręce mi wpada
taka lekka, beztroska
jak ostatni dzień lata.
Chcę nad morzem tu – zostać!

niedziela, 4 sierpnia 2013

SREBRNE SERCE +



Zobacz Misiu, czarną nocą
kołysanki gwiazdka śpiewa,
a jej włosy tak migoczą,
srebrnym deszczem kapią z nieba.

I tu do nas, przez okienko,
spadła kropla tego blasku.
W pajęczynę ją zapętlą
trzy pająki. W tym potrzasku

srebrzyć będzie nić pajęczą,
ta kropelka – światło nocy.
Aż wygaśnie, bo ją zmęczą
trudy pracy (bez pomocy).

Na niteczce nanizany
blask jej cały pozostanie,
abym mogła wyszyć serce,
całe srebrne – i dać mamie.

piątek, 19 lipca 2013

SMOK WALENTY + | hydro-bajka



Tam gdzie baśni świat zaklęty,
gdzie pustynie, strome góry,
mieszkał pewien smok Walenty,
co na obiad jadał chmury.
Był on wielki jak wieżowiec,
z nieba gwiazdy nosem strącał,
lecz nie lubił smaku owiec,
za to wodę pił bez końca!

Smok brzuszysko miał jak basen,
w którym ciągle deszczyk siąpił,
śnieg tam nawet prószył czasem
i dzwoniło czkawką z sopli.
O! I zamiast zionąć ogniem,
z pyska puszczał strugi wody.
Choć to było niewygodne,
w uszy kładł lód dla ochłody.

Był on z rodu prastarego
wodolubnych smoków chińskich,
chociaż mieszkał tak daleko,
to oczyszczał wodę wszystkim.

Dom miał skromny na odludziu,
bo unikał towarzystwa,
czasem tylko smętnie nucił:
„Oj, ty wodo! Wodo bystra!
Mam ja w brzuchu litrów tysiąc
i mieć mogę jeszcze więcej.
Miłość tobie pragnę przysiąc.
Daj mi luba mokre serce!”

A piosenkę niosło echo,
przez pustynię, strome góry;
poprzez pola, w świat – daleko,
nawet z wiatrem ponad chmury.

Tą krainą Chrzęścik władał –
król ten chciał, by było sucho.
„Koniec z wodą, smoku! Biada!
– krzyczał głośno – „Niech cię licho!
Zmykaj z mego kraju prędko.
Nie chcę wody ni kropelki”.
Lecz Walenty z miną smętną
na ucieczkę nie miał chęci.

Król rycerzy posłał swoich,
aby smoka wygonili.
Ci wrócili w mokrych zbrojach
(i nie trwało to pół chwili),
bo Walenty – wielki prysznic
sprawił śmiałkom na „dzień dobry”.
A nie mogło im się przyśnić,
że sto litrów zimnej wody
tryśnie z pyska jak ulewa
i zatopi okolicę,
zbroje lśniące pozalewa,
rdzą pokryje ich przyłbice.

„O, wy osły dardanelskie!”
– Chrzęścik zatrząsł się ze złości –
„Zróbcie coś z tym smoczym cielskiem!
Oszaleję tu z wściekłości!”

Lecz Walenty, jak to smoki,
w swym uporze trwał niezmiennie.
Nie dla niego nowe drogi –
wolał cicho siedzieć we mgle,
która dziurką jego nosa
(może lewą, może prawą?)
popłynęła niczym smocza
zupa mleczna. Za jej sprawą
biel spowiła drogi wszystkie
i pustynie, strome góry –
no i smoka, oczywiście,
a z nim razem: słońce, chmury.

Tak by siedział, aż do dzisiaj,
niewidoczny w gęstej mgiełce.
Król natomiast wciąż by krzyczał,
że on tego smoka nie chce!

„Oj, ty wodo! Wodo bystra!”
– mknie melodia ponad falą.
Już znalazła dobrą przystań,
tutaj wszyscy smoka chwalą.

Smok jest z nami, słowo daję,
bo gdy tylko kran odkręcisz,
w rurach zagra smoczy grajek –
wody szumem ucho pieści.
Pieśnią płynie litrów tysiąc
czystej wody (albo więcej),
o tym smoku, który przysiągł
wiernie kochać mokre serce.

***
Kiedy latem, w dzień upalny,
moczysz ciało dla ochłody,
to pamiętaj by oszczędzać
każdą kroplę czystej wody,
a Walenty w mig, w podzięce,
bardzo słodki pośle całus –
spadnie prosto w twoje ręce,
z tańcem deszczu pośród kałuż.


czwartek, 11 lipca 2013

Z PISAKOWNICY +





Łopatka i grabki (do pary),
wiaderko, foremka z muszelką
na pomysł raz wpadły wspaniały,
by jechać nad morze. Dziś? Prędko!

I Kubę, małego chłopczyka,
w tę podróż chcą zabrać ze sobą.
Tam zaraz humorek zły znika,
bo wiele atrakcji jest obok.

Szybuje nad falą gdzieś mewa,
wiatr morskie piosenki wciąż nuci.
Nic więcej do szczęścia nie trzeba…
i piasku jest więcej niż ludzi.



| MOŻNA POSŁUCHAĆ RECYTACJI PANA BOGDANA DMOWSKIEGO:     https://www.youtube.com/watch?v=lI7qudHUwL4&list=UUvMh4Rdx9PKK74TfSM5rb6A    ZAPRASZAM |

wtorek, 9 lipca 2013

CAŁA JA +


Każdy brzuszek ma pępuszek.
Nóżka, rączka ma paluszek.
Główka włoski także ma.
Na rysunku jestem ja.

Mały kotek mleczko pije.
Dziki tygrys w dżungli żyje.
Tu jest kość, a tam buda.
Oto portret mego psa.

Mieszka w norce czarny krecik.
Wiosną ptaszek gniazdko kleci.
W ulu pszczoła ma swój rój.
Na obrazku jest dom mój.

Każdy duży był malutki.
A ten starszy był młodziutki.
Tata, mama, babcia, … ja.
– Pstryk! – rodzina zdjęcie ma.

| To prosta rymowanka wydobyta z pamięci i zabaw z córeczką, gdy była szkrabem trzyletnim. Taka wspominkowa. Na obrazku jest cała nasza rodzinka, jako elfy ze skrzydełkami. Rymcia skrzydeł sobie nie dorysowała, mówiła, że jeszcze są zbyt malutkie, aby wystawały zza pleców. Nawet kotek jest - to ten, co ma laserowy wzrok. Rysunek powstał, gdy miała 5 lat. |

poniedziałek, 8 lipca 2013

DWA DRABY, BAOBAB I PALMA

Choć o drabie już pisano*,
z baobabem zapoznano,
wątek nowy tu wymienię
z kryminalnym zakończeniem.

Pewien drab z niepewnym drabem
spotkał się pod baobabem.
Ten niepewny, jego krewny
(chudy, rudy i mizerny),
w byciu darbem nie miał wprawy,
za to cwany był i żwawy.

Draby te pod baobabem
omawiały palmy kradzież,
bo już dosyć miały tego
baobabu paskudnego,
co im ciągle plamił plany
różnych draństw niespodziewanych.

Baobab, nie w ciemię bity,
miał na draby sposób chytry:
w swych korzeniach stał się słaby
i zwalił się na te draby.
Draby w proszek się zmieniły
i tak ziemię użyźniły.

A w baobabowym dole
rośnie palma, na niej mole,
co w (be)molach pieśń zawodzą
o tych drabach ciemną nocą:

Pewien drab z niepewnym drabem
spotkał się pod baobabem…itd.





* Jan Brzechwa „Szpak”

środa, 3 lipca 2013

ZAPRASZAM DO BAJKOWNI


Witam,

dzisiaj nie będzie wierszyka. Hm! już słyszę pytanie „A dlaczego, przecież zawsze były tylko wierszyki, czasem z obrazkiem? A tu dzisiaj nic!”. Odpowiem prosto - dzisiaj będzie cała magiczna szafa nimi wypełniona, a wszystkie dla dzieci.

Jest ogromna, jak cała biblioteka. Ma mnóstwo półek, a na każdej kryją się strony, dosyć dziwne, bo nie z papieru zrobione, a też zapisane. Na każdej siedzi sobie wierszyk, albo bajeczka. Siedzą tak sobie, szeleszczą (choć nie z papieru) i ćwiczą.

Oj! Czy one są jakieś usportowione?

Pewnie też, ale one ćwiczą to, żeby je się dobrze czytało. Muszą pilnować swoich literek i słówek, bo te czasami uciekają. Gdy to się zdarzy - a przeważnie dzieje się tak wtedy, gdy nikt bajeczek i wierszyków nie czyta – to, trzeba uciekinierów szukać po całej szafie. A one najczęściej w kątku sobie siedzą i…

Może je wytropicie, gdy otworzycie tę magiczną szafę. Ach! Zapomniałam jeszcze napisać, że jest tam specjalna szuflada, w której schowane są takie gadające bajeczki i wierszyki. One uwielbiają być słuchane.

Wszystkich zapraszam do Bajkowni :)

niedziela, 30 czerwca 2013

KRÓL BAŁAGAN +



W pokoju Pawła, na stercie rzeczy
król nieporządku wśród śmieci siedzi.
Zaczął rządzenie gdzieś koło piątku.
A mama pyta: „Czy to w porządku,
że władca nowy – Bałagan Wielki
ciągle rozrzuca książki, muszelki;
ze wszystkich pudeł wyjmuje klocki,
a z pluszakami wyczynia hocki…
że nie ma miejsca już na dywanie
i łóżko jeszcze jest nieposłane;
na krzesłach piętrzy się ubrań góra,
z szafy wymiotła wszystko wichura?”

     Paweł w pokoju, jak mysz po cichu,
     kuca zmartwiony w ciasnym kąciku,
     bo wśród zabawek, różnych gracików,
     nie może znaleźć swoich bucików.

          Chciałby do parku, gdzie inne dzieci
          skaczą, biegają, grają w zielone,
          ale nie może i w domu siedzi.
          Wielka zgryzota, serce strapione!

Lecz wtem zjawiła się dobra wróżka
i mądrych słówek spłynęła strużka
wprost do Pawełka. On odmieniony –
wstaje i wróżce piękne ukłony,
za dobre rady, składa w podzięce
i już do bitwy rwie się naprędce!

     Walka zażarta trwała dzień cały,
     Pawełka siły nie opuszczały –
     starał się dzielnie, pilnie pracował,
     aż wszystkie rzeczy do szafy schował;
     a król Bałagan malutki, tyci,
     już więcej chłopca w sidła nie schwyci.

          Pośród regałów, półek i książek
          panuje wreszcie ŁAD i PORZĄDEK!
          Paweł szczęśliwy, dziś w parku biega –
          wie że porządku pilnować trzeba!



| Do kompletu: Frania, co unikała czesania  http://rymcym.blogspot.com/2013/05/frania-co-unikaa-czesania.html     Tomcio Brudas  http://rymcym.blogspot.com/2013/05/tomcio-brudas.html |

niedziela, 23 czerwca 2013

KOSZULE TATY +



Kiedy sama siedzę w domu,
a na dworze chlupie deszczem,
tata w pracy i nikomu
ze mną bawić dziś się nie chce,
to z tej szafy, co w pokoju
jest u mamy i u taty,
powyciągam, po kryjomu,
trzy koszule w modnym kroju.

Pierwsza ma na łokciach łaty,
miękka jest i delikatna.
Lubię bardzo tę koszulę,
bo milutka jest jak żadna.
Czuję jakby tata czule
obejmował mnie ramieniem,
a gdy mocno w nią się wtulę
smutek w radość szybko zmienię.

W tej z flaneli, w dużą kratę
(którą tata często nosi)
– w niej, to staję się piratem
i podkradam cioci Zosi
kufer pełen smakołyków,
a cukierków w nim bez liku.
I już siedzę razem z tatą,
na tej ławce ulubionej,
w naszym parku pod akacją,
aby słońce chwytać w dłonie.

A ta trzecia, ta błękitna,
jest jak niebo w letnią porę
z cieniutkiego, nader, płótna.
Teraz właśnie ją ubiorę!
Już wspomnienia chwil najmilszych
będą ze mną, jak ja z tatą
na wyprawach tylko naszych.
Żal i nuda w dal odjadą.

Czuję jeszcze, jak w niej bije,
serce taty głośno dla mnie,
a gdy wróci, to na szyję
mu się rzucę, powiem ładnie:
„Oj! nie gniewaj się tatusiu,
było smutno, tak jak nie wiem.
Kocham, kocham bardzo mocno –
a ten całus, to dla ciebie!”



| ♥ ♥ ♥ Wszystkim Tatusiom w dniu ich święta życzymy samych wspaniałości, zdrowia i radości. Oczywiście też tego, by mieli ciekawą i dobrą pracę, i żeby zawsze znaleźli czas dla swoich dzieci. ZAPRASZAM można posłuchać recytacji Pana Bogdana Dmowskiego: http://www.bajkownia.org/czytaniebajek/2366-koszule-taty  |

sobota, 22 czerwca 2013

KWIAT PAPROCI

W stumilowym lesie,
tam gdzie świat się kończy,
czekał kwiat paproci
jasny i błyszczący.

W nocnym mroku skryty
spał na mchu poduszce,
okrywał się liściem,
dom miał w leśnej ściółce.

W czerwca noc najkrótszą,
ze snu przebudzony,
rozjaśnił swe płatki
magią obdarzony.

Wokół się rozglądał
za odważnym śmiałkiem,
mógłby jego życie
zmienić w cudną bajkę.

Wabił swym zapachem,
co przez puszczę sennie
rozlewa się mgiełką,
a porankiem rzednie.

Dokonał żywota
w ukryciu, samotny.
Śmiałek noc tę przespał,
nie był magii godny.

poniedziałek, 10 czerwca 2013

PLUSZOWY KAPELUSZ (Niesforny kapelusz)

Co tu robić – wiedzieć muszę –
z tym pluszowym kapeluszem?
Wyobraźcie tylko sobie,
że gdy włożę go na głowę
– w kapeluszu słońce świeci.
Mała chmurka, cała biała,
w mig pod rondo się wepchała.

Czy nie lepszy już berecik?!

W ten kapelusz, na dokładkę,
chowa ciastka babcia z dziadkiem.
Góra tego już się piętrzy
i dosięga wprost do tęczy,
a ta tęcza, w kapeluszu,
nie ze światła jest, a z pluszu.
Jednym końcem rondo zdobi,
co szerokie jest jak pole.
Na tym polu rosną sobie:
maki, chabry i kąkole.

I to wszystko w kapeluszu!

Jest tam drzewo, tak wysokie,
że ma na nim gniazdo księżyc.
W dzień przykrywa się obłokiem,
sen radosny chciałby wyśnić,
i go gwiazdce dać w prezencie,
lecz się ciągle smuci we śnie
i łka cicho w kapeluszu.

Jest rakieta i latawce,
ptak niebieski, żywa woda;
smok, co pasie się na trawce;
czarownica bardzo młoda,
która lata na pędzelku
i maluje niebo w kratkę;
i ma wronę za sąsiadkę
– tę, co chowa się w pudełku
kolorowym, całym z pluszu;
tak jak rondo w kapeluszu.

Ach! Powiedzcie mi kochani,
co z tym kramem począć całym?
Bajką tylko głowę mami,
czary jakieś się zebrały
i wskoczyły w ten kapelusz.

Odczarować go należy,
lecz nie można, ani rusz,
nawet gdyby tysiąc węży
zjeść zechciało cały plusz.



| Wiersz z dedykacją dla Martynki z Marzycielskiej Poczty http://marzycielskapoczta.pl/martyna-karbowska/ |

poniedziałek, 3 czerwca 2013

KRA_KRUK

Czy widzicie Pana Kruka,
jak na polu szczęścia szuka?
Chodzi wolno, głośno kracze,
czarne spodnie ma i fraczek:
jakieś takie, jak to pole;
dziura w ziemi, mucha w smole;
jak kominiarz – gdy w kominie;
czarna rozpacz, co przeminie.

Kruk krukowi, w ciemnym dole,
oczu czarnych nie wykole.
A gdy wejdzie między wrony,
jak kruk krakać jest spragniony.

Ma on często czarne myśli,
kiedy koszmar jeden wyśni.
W tym koszmarze kruczoczarnym
(z białą krą i życiem marnym),
pośród śniegu jasnych sukien,
już się staje „białym krukiem”.

 

niedziela, 26 maja 2013

RECE MAMY +



Dzisiaj jestem potargana,
bo za mało rąk ma mama.
Rąk zbyt mało, pracy dużo:
zebrać pranie tuż przed burzą;
zaszyć dziury (te w rajstopach)
i nakarmić rybą kota;

pomóc w lekcjach, podlać kwiatki,
a zakupów pełne siatki
wnieść do domu i nad ranem
jeszcze zrobić mi śniadanie –
które w szkole zjem na przerwie,
zanim dzwonek przerwę przerwie.

Gdy ja w szkole – mama w pracy.
Mieć dziś pracę wiele znaczy,
lecz dla mamy (wiem z pewnością!)
– to rodzina jest radością,
bo gdy tego potrzebuję
wnet utuli bardzo czule;
a gdy grzecznie ją poproszę,
to zaplecie mi warkocze.

Pracy dużo – rąk za mało,
kilka par by się przydało.
Co ja zrobię? Już wiem sama,
będzie dumna ze mnie mama.
Dziś w sprzątaniu ją wyręczę,
niech odpoczną mamie ręce!


| ♥ ♥ ♥ Wszystkim Mamom w dniu ich święta najlepsze życzenia wszystkiego co dobre, radości, samych pogodnych dni i szczęścia, i by miały duuuuuużo czasu dla swoich dzieci.  |

sobota, 18 maja 2013

TOMCIO BRUDAS +



W dzień upalny, tak… pod wieczór ciut-ciut,
przykleił się do Tomka straszny brud.
Był trochę lepki, a nawet śliski
i nie chciał uciec wcale do miski.
Mydło wraz z wodą – tym rozzłoszczone –
pianą pryskały na każdą stronę.


A brud w najlepsze się rozpanoszył,
wybrudził ręce, uszy i oczy 
owinął szyję ciemnym szalikiem
i za paznokciem ukrył się migiem.

Mama rozpacza. Babcie się głowią,
by brud już nie był Tomka ozdobą,
by chłopak zawsze czystością świecił
i był podobny do innych dzieci:
nie jak kocmołuch diabelsko czarny,
ale tak biały, jak miś polarny.

Tomek zagubił się w złych nawykach
i bardzo często mycia unikał.

Ale cóż znowu, skruszona mina,
a z ust chłopczyka brzmi ta nowina:
– Nie chcę być wiecznie, Tomciem Brudasem!
Pomóżcie proszę, to się poprawię.
Od dzisiaj będę myć się starannie
codziennie – rano i wieczór, w wannie!



| Bajka dla dzieci, które stronią od mycia, może tak jak Tomcio Brudas znienią się w czyścioszki :-) | ZAPRASZAM można posłuchać recytacji Pana Bogdana Dmowskiego: https://www.youtube.com/watch?v=ZdfLqcnLfUc &feature=c4-overview&list=UUvMh4Rdx9PKK74Tf SM5rb6A |

| Do kompletu: Frania, co unikała czesania http://rymcym.blogspot.com/2013/05/frania-co-unikaa-czesania.html     Król Bałagan  http://rymcym.blogspot.com/2013/06/u-baaganiarza.html |

niedziela, 5 maja 2013

FRANIA UNIKAŁA CZESANIA +



W pewną sobotę – pierwszą, majową 
szedł psotny kołtun, spotkać się z głową, 
nową ulicą Fryzjerską zwaną.
Dreptał nerwowo. Było to rano.

Chodził i w okna zaglądał ludziom.
Patrzył jak dzieci ze snu się budzą,
aż znalazł domek, gdzie pewna Frania
nienawidziła bardzo czesania.

– Tutaj zamieszkam! – kołtun zawołał.
– Tutaj jest raj mój, praca i szkoła. –
I już u Frani we włosach siedzi,
gdzie okruch chleba, łuski od śledzi,
skórka cytryny, cukierka ćwiartka,
zgubione piórko i piasku miarka.

Na głowie Frani zrobił mieszkanie,
Frania ma włosy w supły splątane,
a żaden grzebień i żadna szczotka
ich nie wyczesze, także nie spotkasz
gumek ni spinek, wsuwek, klamerek –
tylko po zupie groch, kartofelek.

Kołtun szczęśliwy, a płacze Frania
– oj, nie lubiła włosów czesania! 

bo teraz głowa swędzi i boli,
kiedy ten kołtun na niej swawoli.

Szukano rady, sprytnych sposobów,
by go wygonić, pozbyć się fochów
tej małej Frani zakołtunionej
i ją uczesać w koński ogonek.

Aż pewien fryzjer, ten na Fryzjerskiej, 

w nowym zakładzie o nazwie włoskiej 
– by obciąć włosy każdy tam zmierzał –
w mig ostrzygł Franię całkiem na jeża!


***

Raz pewien fryzjer, ten na Fryzjerskiej,
w nowym zakładzie o nazwie włoskiej,
gdzie szyld z grzebieniem nad drzwiami wisiał,
ogolił Franię i głowa łysa
czeka aż włosy odrosną długie.
Frania już woła: – Czesanie lubię!


| Bajka dla dzieci, które uciekają od grzebienia. Rymowanka-pouczanka o spotkaniu pewnej małej Frani z kołtunem. W zakończeniu można wybrać fryzurkę na jeżyka, lub łysą główkę. Ten wybór zainspirowała Rymcia, bo bardzo chciała jednak na łyso ogolić Franię. Przyznam, że to trochę jej dedykowany wierszyk i podziałał, bo chętniej się czesze.   :-)  |  ZAPRASZAM można posłuchać recytacji Pana Bogdana Dmowskiego: https://www.youtube.com/watch?v=7e8s8e76I9g& list=UUvMh4Rdx9PKK74TfSM5rb6A |

| Do kompletu: Tomcio Brudas http://rymcym.blogspot.com/2013/05/tomcio-brudas.html     Król Bałagan http://rymcym.blogspot.com/2013/06/u-baaganiarza.html |