Na polanie w Żabistanie,
pośród perzu, żółw Jeremiasz
znalazł lokum – cud mieszkanie –
chociaż drzwi i okien nie ma.
Po sąsiedzku, żab drużyna
chyżo skacze i rechocze.
Gdy zmierzch – bal się rozpoczyna
i w najkrótsze w roku noce,
żabie harce i swawole
rozbrzmiewają pod burzanem.
Trzeba oko mieć sokole,
aby dojrzeć żabi taniec.
Zewsząd zbiegły się żurawie.
Dźwięczy żwawo koncert życzeń
dla żab, które żują w trawie
zżęte żyto… znakomite!
A o brzasku – cisza, spokój,
bo obżarte żytem żaby,
w brzuchach ptaków wieczny pokój
już znalazły po zabawie.
Żółw Jeremiasz nie zazgrzyta
zębem szóstym oraz trzecim.
Nockę prześpi na pokrzywach –
nawet kiedy księżyc świeci.
Tylko czasem załka z żalu,
w noce chmurne i samotne,
wspominając, jak na balu
brzmiał radośnie żabi koncert.
Później zliże żur z talerza
i pięć kropli żołądkowych.
W dzień wybierze się do jeża
kupić: maść od bólu głowy,
na strzykanie pod skorupą –
sok z żeń-szenia, proszek na wszy,
gorzki syrop. Brr! Nie lubią
żółwie pić go, lecz wystarczy
jedna dawka – ciut-ciut, krztynka
na łyżeczce – i się stanie…
zabrzmi z żarem obok krzaczka
głośne żółwie…
rechotanie!
***
„Gdzie jest morał?!” – krzyczysz grzmiąco
rozżalony czytelniku.
Gdy przepiszesz wiersz, choć raz – to
wnet go ujrzysz w zeszyciku!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz