| Wierszyk miał być na Światowy Dzień Książki (23 kwietnia), ale złośliwe "duchy-wirusy" opanowały mój komputer, ale co się odwlecze to...
W książce o smokach, na
stronie szóstej,
mieszkał duch, który
miał palce tłuste.
A duszek-łasuch na
osiemnastej
zostawił lukier z drożdżowych
ciastek –
jeszcze obżartuch,
strasznie łakomy,
keczupem z pizzy
pobrudził strony:
drugą i czwartą, a na
okładkę
(to na dokładkę!) wylał
herbatkę.
Duszek rysownik – ten
spod obrazka –
czerwoną kredką tytuł
zabazgrał.
Marny los spotkał także
spis treści,
gdyż go wyrwało sześć
duchobestii.
W rozdziale ósmym
grasował srogi
duch, który kartkom
zaginał rogi…
więc z takiej książki
pouciekali:
tata – smok duży,
synkowie mali,
mama – smoczyca
razem z córkami,
wszystkie literki
wraz z obrazkami.
Duchy zmartwione, ze
wstydu blade,
postanowiły zwołać
naradę.
Usiadły grzecznie na
grzbiecie książki
(był niewygodny – twardy
i wąski),
wkrótce uchwała była
gotowa:
„Obiecujemy KSIĄŻKI
SZANOWAĆ!”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz