W starym zamku w Małopolsce
trwa od rana zawierucha –
zawodzenie, żalu koncert –
bo był Duch, a nie ma Ducha!
Trzy sprzątaczki w miękkich kapciach
– w wiadra z wodą uzbrojone –
i historyk, duchów znawca,
tropią ślady pod balkonem.
Bileterka z panem woźnym
cztery wieże przeszukali.
Kustosz wydał jęk żałosny:
„Ducha diabli gdzieś porwali?!”
i zagłębił się w piwnice,
czyli zamku mroczne lochy,
znalazł tylko rękawicę
starej zbroi, łańcuch nowy,
ale Ducha ani śladu,
ani widu, ani słychu.
Od śniadania do obiadu
jeszcze szukał go na strychu.
Wreszcie znalazł mały liścik
za portretem Białej Damy,
w którym Duch przepraszał wszystkich:
jest tak strasznie wyczerpany,
że wziął urlop (dwa miesiące)
i nad polskie morze jedzie,
gdzie rozgrzany piasek, słońce,
a na obiad dorsz i śledzie.
Zrobił wcześniej rezerwację,
więc zamieszka tuż przy plaży,
w nowoczesnym zamku…
z piasku
z piasku
i w nim latem będzie straszył!
| I udało się pobajać o wakacjach Ducha, choć jeszcze do lata tak daleko. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz