środa, 19 lutego 2014

BYĆ ŻABĄ? / O TYM JAK PRAWIE...

Na wielkim liściu (nad stawem)
przysiadła żaba w zieleniach
i skrzeczy: – Jakim to prawem
należę do żab plemienia!
Prawdziwym jestem bocianem.
Niechaj tu wyschnę i skonam,
gdy szpetnie kłamię, do licha! –
biadoli rzewnie i z cicha
łzę słoną ściera z polika.

      – Ja chcę hen, fruwać wysoko,
      na wietrze wzlecieć nad łąką.
      Na żaby z góry mieć oko.
      Oglądać „zbożowe” słonko,
      co świeci w promień ubrane
      na moje bagna kochane.

Marzenie snami owija,
już w skrzydłach piórka układa.
Za długi dziób oraz szyja,
bocianim klekotem gada.
Spełniło się wnet pragnienie:
jej życie bocianie – nowe,
w błękicie nieba latanie.

      Bez skrzydeł spadnie na głowę!

– Ratunku! Na pomoc! Tooonę!
Woda mi gardło zalewa.
Już żadnej żabki nie złowię,
jeść będę zboże i plewy!

      Tu akcji zwrot nastał szybki
      na głębi aż wprost zawrzało.
      Zbudzona przez małe rybki
      widzi, że… żabie ma ciało.

– Co ze mną byłoby, gdyby
sen spełnił moje pragnienia?
Oj! Trzeba uważać żeby
nie zmienić w koszmar marzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz