W pewną sobotę – pierwszą, majową –
szedł psotny kołtun, spotkać się z głową,
nową ulicą Fryzjerską zwaną.
Dreptał nerwowo. Było to rano.
szedł psotny kołtun, spotkać się z głową,
nową ulicą Fryzjerską zwaną.
Dreptał nerwowo. Było to rano.
Chodził i w okna zaglądał ludziom.
Patrzył jak dzieci ze snu się budzą,
aż znalazł domek, gdzie pewna Frania
nienawidziła bardzo czesania.
– Tutaj zamieszkam! – kołtun zawołał.
– Tutaj jest raj mój, praca i szkoła. –
I już u Frani we włosach siedzi,
gdzie okruch chleba, łuski od śledzi,
skórka cytryny, cukierka ćwiartka,
zgubione piórko i piasku miarka.
Na głowie Frani zrobił mieszkanie,
Frania ma włosy w supły splątane,
a żaden grzebień i żadna szczotka
ich nie wyczesze, także nie spotkasz
gumek ni spinek, wsuwek, klamerek –
tylko po zupie groch, kartofelek.
Kołtun szczęśliwy, a płacze Frania
– oj, nie lubiła włosów czesania! –
bo teraz głowa swędzi i boli,
kiedy ten kołtun na niej swawoli.
Szukano rady, sprytnych sposobów,
by go wygonić, pozbyć się fochów
tej małej Frani zakołtunionej
i ją uczesać w koński ogonek.
Aż pewien fryzjer, ten na Fryzjerskiej,
w nowym zakładzie o nazwie włoskiej
– by obciąć włosy każdy tam zmierzał –
w mig ostrzygł Franię całkiem na jeża!
Patrzył jak dzieci ze snu się budzą,
aż znalazł domek, gdzie pewna Frania
nienawidziła bardzo czesania.
– Tutaj zamieszkam! – kołtun zawołał.
– Tutaj jest raj mój, praca i szkoła. –
I już u Frani we włosach siedzi,
gdzie okruch chleba, łuski od śledzi,
skórka cytryny, cukierka ćwiartka,
zgubione piórko i piasku miarka.
Na głowie Frani zrobił mieszkanie,
Frania ma włosy w supły splątane,
a żaden grzebień i żadna szczotka
ich nie wyczesze, także nie spotkasz
gumek ni spinek, wsuwek, klamerek –
tylko po zupie groch, kartofelek.
Kołtun szczęśliwy, a płacze Frania
– oj, nie lubiła włosów czesania! –
bo teraz głowa swędzi i boli,
kiedy ten kołtun na niej swawoli.
Szukano rady, sprytnych sposobów,
by go wygonić, pozbyć się fochów
tej małej Frani zakołtunionej
i ją uczesać w koński ogonek.
Aż pewien fryzjer, ten na Fryzjerskiej,
w nowym zakładzie o nazwie włoskiej
– by obciąć włosy każdy tam zmierzał –
w mig ostrzygł Franię całkiem na jeża!
***
Raz pewien fryzjer, ten na Fryzjerskiej,
w nowym zakładzie o nazwie włoskiej,
gdzie szyld z grzebieniem nad drzwiami wisiał,
ogolił Franię i głowa łysa
czeka aż włosy odrosną długie.
Frania już woła: – Czesanie lubię!
w nowym zakładzie o nazwie włoskiej,
gdzie szyld z grzebieniem nad drzwiami wisiał,
ogolił Franię i głowa łysa
czeka aż włosy odrosną długie.
Frania już woła: – Czesanie lubię!
| Bajka dla dzieci, które uciekają od grzebienia. Rymowanka-pouczanka o spotkaniu pewnej małej Frani z kołtunem. W zakończeniu można wybrać fryzurkę na jeżyka, lub łysą główkę. Ten wybór zainspirowała Rymcia, bo bardzo chciała jednak na łyso ogolić Franię. Przyznam, że to trochę jej dedykowany wierszyk i podziałał, bo chętniej się czesze. :-) | ZAPRASZAM można posłuchać recytacji Pana Bogdana Dmowskiego: https://www.youtube.com/watch?v=7e8s8e76I9g& list=UUvMh4Rdx9PKK74TfSM5rb6A |
| Do kompletu: Tomcio Brudas http://rymcym.blogspot.com/2013/05/tomcio-brudas.html Król Bałagan http://rymcym.blogspot.com/2013/06/u-baaganiarza.html |
bardzo pouczający wierszyk, fajnie się czyta
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny i poczytanie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń