środa, 18 lutego 2015

PRZYSZŁY DO MNIE NIEDŹWIEDZIE…

Muszę wam coś powiedzieć:
przyszły do mnie niedźwiedzie
(był listopad i wiatr wiał z północy).
Czas już na ciepłą gawrę!
Czy im kącik wynajmę –
zapytały – i czy oddam kocyk.

Też kołderkę puchową
pragną zawsze mieć z sobą.
Zapragnęły spać w kącie, przy wannie.
Proszą ładnie: gdy zasną
aby wygasić światło,
bo to miejsce wybrały starannie.

Jak się z tego wykręcę?
Przecież remont w łazience
przeprowadzić powinnam do wiosny.
Brak mi jednak odwagi…
A do kąta się wstawi
nowy namiot, przestronny i mocny.

Powiedziały niedźwiedzie:
„Dobrze, możemy leżeć
aż do kwietnia w przytulnym namiocie.
Wieczorami futerko
wyczesz nam szczotką wielką,
słoik miodu – ogromny! – daj co dzień”.

Wykupiłam miód w mieście
i do domu nareszcie
dotargałam dla miśków (już zima!).
Futra mają pluszowe,
więc bez trudu umowę,
aż do kwietnia, rzetelnie dotrzymam.

2 komentarze:

  1. Przeczytałam i się uśmiałam, bo mnie też odwiedzili tacy goście w listopadzie ;) U mnie miśki były we wtorek, to pewnie do Ciebie wpadły w piątek ;) Fajnie się czyta!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to na pewno był piątek. Miałam kłopoty ze zgromadzeniem zapasu miodu, ale się udało i dopisałam ostatnią zwrotkę. Brakowało mi akcentu pluszowego na koniec. Pozdrawiam i dziękuję za to, że pani zagląda :)

      Usuń