z nieba tak rzęsiście,
schowały się wróble,
pod za małym liściem.
– Nie lubię wilgoci,
co kości przenika.
Na dziób mi to szkodzi.
Nie ćwierka muzyka! –
Tak pierwszy zaczyna
swe ptasie lamenty,
ta deszczu przyczyna
podsuwa zachęty.
– Nie cierpię, gdy woda
przecieka przez pióra.
Czy ja kaczka młoda?
Czy w stawie figura? –
Tak drugi się żali
na krople deszczowe
i głośno biadoli,
że kapią na głowę.
Siedziały wróbelki
na wiotkiej gałęzi,
nad nimi kropelki
(bez chmury uwięzi)
po liściach spływają
– wpadają w kałużę.
Żałosne ćwierkania
ślą wróble ku górze.
Aż nad ich skargami
wiatr się ulitował,
i parasolami
oba obdarował.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz