Mój przyjaciel
(nie mówcie nikomu)
lubi jeździć po parku na słoniu,
z krasnalami zasiada do stołu –
karmi muchy okami z rosołu.
A sam jada cytryny…
na twardo,
z pieprzem,
z chrzanem,
sarepską musztardą.
Po obiedzie,
gdy wiatr śpi w kominie,
on na komin się wspina po linie
i wiatrowi zaplata warkocze,
czesze loczki
i koczki urocze.
W chowanego się bawi
z molami.
Z komarami
gra w szachy czasami.
Ma lodówkę – w niej sypia na maśle.
Rymowanki mi szepcze,
nim zasnę.
Zanim gwiazdy, o świcie, wygasną
on zaraża mnie swą wyobraźnią.
I choć nie ma (naprawdę!) go wcale,
to BAWIMY SIĘ RAZEM
wspaniale.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz