Gdzieś w Mrumrulandii, za górką piasku,
żył kocur Mruczek z żoną Mruczalską,
z nimi: kocięta Mruniek i Mrunia,
dziadek Mrukkotek, Mruczka babunia.
Wujek Mrudelski – mruk, jakich mało –
przyjechał gościć przez wiosnę całą.
Zabrał ciotunie dwie, maruderki –
moher przywiozły w kuferku wielkim,
moher przywiozły w kuferku wielkim,
by dla kuzynki Mrukici Mrunki
wydziergać sweter w białe kangurki.
Zjawił się także pradziadek Mrulski,
który pasł mrówki w Ośnie Lubuskim
i praprababka Mrumrukociowa,
z willi z ogrodem, gdzieś spod Krakowa.
Kuzynów tylu, że ich nie zliczę,
też przydreptało w tę okolicę.
WSZYSCY mieszkali w chatce z piernika,
u Mrudeusza – kota magika –
i wieczorami, duzi i mali,
nie chcieli mruczeć,
głośno SZCZEKALI,
bo As i Azor – dwa mądre mopsy –
głośno SZCZEKALI,
bo As i Azor – dwa mądre mopsy –
uczyły koty języków obcych!
Na lekcje każdy przychodzić chciał,
Na lekcje każdy przychodzić chciał,
by umieć dobrze wymawiać:
„HAU...!”.
Ale mnie uśmiechnęła bajeczka, dziękuję za rozchmurzenie myślenia.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia :)))
Witam Alino i dziękuję za twój uśmiech. Oduśmiecham się serdecznie :)
OdpowiedzUsuń