niedziela, 6 lipca 2014

BZDURKOWICE

Tak na dobranoc warto czasami pobzdurzyć, 
 ale na dzień dobry też :)


Za białym węglem i czarnym śniegiem,
gdzieś pod podłogą (dokładnie nie wiem)
była kraina w skórce banana,
Bzdurkowicami czasami zwana –
gdzie okiem sięgnąć wklęsłe pagórki,
lasy bezdrzewne, trawy ze sznurka.
Pluszowe pola cukier porastał,
a plaże były z mąki i ciasta.

W miastach mieszkali mali olbrzymi,
tak jednakowi, że całkiem inni.
Spali czuwając, truchtali sprintem
(to banialuki były tu winne).
Jadali mleko maczane w occie,
a pili noże najbardziej ostre.
Wciąż zadzierali nogi do góry,
kopali słońce, deptali chmury.

W rzekach płynęła tam sucha woda,
a każdej kropli było im szkoda,
więc nad rzekami niewielkie tłumy
robiły wodę z przeżutej gumy
o smaku głosu pierzastej rybki.
Płytko pod ziemią fruwały szybkie
mątwy lądowe i lekkie słonie…

I to jest wreszcie bzdurzenia KONIEC.


***
Lecz jeśli chciałbyś, chociaż przez chwilkę,
pobzdurzyć sobie – dopisz linijkę…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz